Bo we mnie jest seks

Dzisiejszy wpis będzie prawdziwą sodomą i wenerą, i w związku z tym mam cichą nadzieję, że wśród czytelników maltretingu nie ma jeszcze psychiatrów. Będzie bowiem o papierze toaletowym, masturbacji, seksie i słodkim puchatym szczeniaczku. Naraz.

A to wszystko dziwnym zrządzeniem losu w dniu, w którym przypada Międzynarodowy Dzień Seksu.

Czytaj dalej

Winna trylogia część I. Z pamiętnika facebookowego smakosza

winna_trylogia_tnPoniższy tekst to kopia dwóch facebookowych notek poświęconych rozkoszom degustacji win ze sklepów niekoniecznie będących mekką miłośników tego trunku. Pomyślałem sobie, że wrzucę je i tutaj, na wypadek gdyby niejaki Zuckerberg zechciał się kiedyś na mnie wypiąć i puścić facebookowy profil maltretingu z dymem. Poza tym wymyśliłem sobie dwuodcinkową trylogię poświęconą winu, a nie mam innego materiału na część pierwszą.

Jeśli nie śledzicie mnie na Facebooku, a chcecie dowiedzieć się, jak przeżyłem alkoholizację tanimi wińskami z Lidla i Tesco, to sru. Czytaj dalej

Misie Prosiaczkom ugotowały ten los

Przyjaźń Prosiaczka i Kubusia Puchatka może być wystawiona na najcięższą z prób, jeśli ten pierwszy dowie się, że Puchatek zajada się nie tylko miodkiem, ale także parówkami. A nawet jeśli się nimi nie zajada, to firmuje swoim wizerunkiem ten produkt prosiaczkobójstwa na przemysłową skalę.

Kubusiowe Paróweczki. Z wieprzowiny.

kubusiowe_paroweczki

Teraz już wiadomo, dlaczego tylko Królik miał krewnych (i znajomych). Krewnych Prosiaczka zeżarli jego "najlepsi" przyjaciele. A może... i on sam?

PS. Fotka została pstryknięta po wizycie w czeskim markecie, co tłumaczy polsko-czeski charakter opakowania. A właściwie to go nie tłumaczy…

Tap Milkr

No dobra, jestem w kropce. Że Joannie Krupie bywa z polszczyzną nie po drodze, to mniej więcej wiadomo. Jednak ze sposobu, w jaki kaleczy ojczystą mowę Chopina, Kopernika i jeszcze paru importowanych Polaków, wynika, że językiem zamorskim włada zdecydowanie lepiej. Być może jest to jednak wielkomiejska odmiana języka zamorskiego, a nie odmiana rustykalna.

Bo jeśli byłaby to odmiana rustykalna, albo chociaż miejska zamorszczyzna sprzed jakichś 30 lat, kiedy mleko uzyskiwało się metodą zbliżoną do naturalnej, a nie przez Internet, to pani Joanna chyba zwróciłaby uwagę chłopakom od lodów Koral, że słowo milker nie znaczy nawet „mleczarz”, tylko…

Czytaj dalej