Ziarenko, które roz… każdego

Dzięki Nestle Kangus, koncern odnosi kolejny - po bezglutenowych płatkach z kukurydzy - technologiczny sukces.

Nestlé już raz udało się odnieść niebagatelny sukces na polu produkcji żywności: ogromnym wysiłkiem technologicznym wyeliminować ze swojego produktu składnik, który znalazł się w nim wyłącznie dzięki ogromnemu wysiłkowi technologicznemu.

Proszę nie regulować odbiorników, wszystko się zgadza: chodzi o gluten, którego udało się koncernowi pozbyć z płatków kukurydzianych, czyli płatków produkowanych ze zboża nie zawierającego glutenu.

Tym razem „jestem zwycięzcą” może o sobie powiedzieć pszenica z kilkoma dodatkami, czyli Nestlé Kangus. Kangus, jak chce producent, to „puszyste ziarno pszenicy w złocistym miodzie”, zawierające zgodnie z informacjami na opakowaniu…

… 5 witamin i wapń. Wapń jako element zbilansowanej diety i zdrowego stylu życia jest potrzebny do prawidłowego wzrostu i rozwoju kości u dzieci.

Witaminy, zbilansowana dieta, niezbędne elementy oraz zdrowy styl życia!

Witaminy, Zbilansowana dieta, witaminy, niezbędne elementy oraz zdrowy styl życia!

Z jakiegoś powodu koncern nie wspomina jednak już – zapewne przez skromność – że Kangus jest także świetnym źródłem energii dla naszych milusińskich (bo to z myślą o dzieciach przecież powstał ten produkt): ponad 1/4 składu produktu (28 g na 100 g produktu) to cukry. W dodatku, jak wynika z informacji udzielonych mi przez Nestlé, Kangus zawdzięcza obecność cukrów nie pszenicy samej w sobie, w której cukrów ze świecą szukać, ale wyłącznie pędowi Nestlé do „bilansowania diety” i umiłowania „zdrowego stylu życia” (tak firma pisze sama o sobie, nie tylko na opakowaniu, ale i na stronie internetowej).

Pisząc "Good Food, Good Life", Nestle najwyraźniej myśli przede wszystkim o Dolce Vita i traktuje sprawę dosłownie.

Pisząc „Good Food, Good Life”, Nestlé najwyraźniej myśli przede wszystkim o Dolce Vita i traktuje sprawę dosłownie.

Czego jednak producent nie napisze, to na szczęście narysuje. Komiks na rewersie opakowania jasno sugeruje, że korporacyjna pszenica aż pławi się w słodkim, wysokoenergetycznym sosie: zjadłszy łyżkę Kangusów, spokojne do tej pory dzieci dostają regularnego pierdolca.

Komiks nie tylko sugeruje energetyczny potencjał Kangusa, ale także jest świadectwem, że kwestię oblewania miodem koncern traktuje niezwykle poważnie.

Komiks nie tylko sugeruje energetyczny potencjał Kangusa, ale także jest świadectwem, że kwestię oblewania miodem koncern traktuje niezwykle poważnie.

Chociaż… może byłem zbyt surowy. To nie jest do końca tak, że Nestlé swoje słodkie tajemnice ujawnia tylko na obrazku. Jednym z energetycznych dodatków chwali się, co widać zresztą na grafikach powyżej, także słowem. Miodem mianowicie.

Jest tylko jeden szkopuł. Miodu jest w Kangusie zaledwie 2,8%. I jest go najmniej – dokładnie 1/10 – ze wszystkich słodkości, które spożywczy gigant postanowił dodać do niczego niespodziewającej się pszenicy.

Tu mała uwaga techniczna: w tabeli z wartościami odżywczymi, w pozycji cukry ujmowane są wyłącznie cukry proste oraz dwucukry (disacharydy). Co prawda na to pytanie nie otrzymałem odpowiedzi, ale wiele wskazuje na to, że za tak rozumiany cukier została uznana także oligofruktoza. Jeśli rzeczywiście tak się stało, to jest to dla niej nieco krzywdzące, bo co prawda oligofruktoza jest słodka i jest cukrowcem, to – jak można sprawdzić poszperawszy trochę w sieci – jest ona klasyfikowana jako jedna z frakcji błonnika pokarmowego i cieszy się zdecydowanie lepszą opinią dietetyków, niż cukier rafinowany czy syrop glukozowo-fruktozowy.

Wyjaśniwszy sobie tę kwestię techniczną, przejdźmy do kolejnej. Nestlé twierdzi, że pszenica w Kangus jest miodem, cytując opakowanie, „oblana”. Pytanie jednak, czy taką ilością miodu można cokolwiek skutecznie oblać?

Na pewno można, przepraszam za wyrażenie, pszenicę miodem spryskać, podobnie jak się to dzieje w przypadku płatków kukurydzianych. Spodziewam się jednak, że w tym przypadku producent nie pryskałby odrębnie miodem i pozostałymi słodkościami, tylko wymieszał wszystko ze sobą i pryskał raz a dobrze. Tylko że w tym wypadku nie byłoby to pryskanie miodem, a jedynie 10-procentowym roztworem miodu. Co już brzmi jakby mniej dumnie.

Co jednak, gdyby producent uparł się, aby swoje ziarenka miodem jednak oblać? Da się?

Jak łatwo sprawdzić, dysponując kuchenną wagą i odpowiedniej objętości naczyniem, litr napęczniałych w wyniki niemiłosiernej obróbki (zapewne termicznej) Kangusów waży ok. 132 gramów.

Litr miodu, który akurat miałem pod ręką… oj… może jednak nie będę pisał, że miałem miód pod ręką?

Litr miodu, który akurat miałem w kuchni, waży 1,4 kg.

Gdyby ktoś chciał oblać Kangusy takim samym miodem, co pod moją rę… znaczy w mojej kuchni, na litr Kangusów musiałby go przeznaczyć 2,8% x 132 g = 3,7 g miodu. Czyli, jak łatwo policzyć, 2,7 mililitra.

Pół łyżeczki od herbaty.

Na cały, cholerny litr ziarenek.

Pół łyżeczki. I to nie takiej, jak sobie wyobrażamy, kiedy mówimy „łyżeczka miodu”: łyżeczki ociekającej nim i oblepionej apetycznie od spodu. Nie, nie – pół wnętrza łyżeczki. Bez żadnego ociekania. I bez menisku wypukłego.

2,7 mililitra na litr.

Cały litr ziarenek OBLANY połową łyżeczki od herbaty.

***

O ile dla mnie największym osiągnięciem w dziedzinie oblewania miodem jest oblanie kilku łyżek musli w jogurcie dwiema łyżeczkami miodu – i przy takich proporcjach jestem gotów uznać musli za faktycznie oblane miodem – to zdaję sobie sprawę, że ja dysponuję jedynie zwykłą, prymitywną łyżeczką. Dopuszczam więc myśl, że Nestlé, jako spożywczy gigant, może dysponować bardziej zaawansowaną technologią oblewania, na przykład – bardziej wydajną łyżeczką.

To, czy tak rzeczywiście jest, mógł wiedzieć tylko jeden człowiek: ten, który o Nestlé wie wszystko. Ten, który wie, co w liniach produkcyjnych piszczy. Człowiek, przed którym żaden aspekt technologiczny nie stanowi tajemnicy.

Pragnący Zachować Anonimowość Rzecznik Prasowy Nestlé.

Pragnący Zachować Anonimowość Rzecznik Prasowy Frimy Nestle wyjaśnia tajemnice Kangus

PS. Rozkangurzy. Rozkangurzy – tego słowa zabrakło mi w tytule. A Wy myśleliście, że jakiego?