Blog prawem!

blog-prawem-tnW związku z tym, że Maltreting istnieje już kilka dobrych lat, wiele osób zwraca się do mnie z prośbą o rady dotyczące blogowania i…

Chwilunię… Właściwie, jakby się nad tym zastanowić, to chyba nikt jeszcze nie prosił mnie o żadną radę? Ale to w zasadzie nie ma żadnego znaczenia – ba, to nawet lepiej! W końcu jednym z głównych powodów, dla którego prowadzi się bloga, jest możliwość udzielania rad, kiedy nikt cię o nie nie prosi.

Udzielanie rad, o które nikt mnie nie prosił zacznę – i skończę – na wyborze tematyki bloga, gdyż często jest to pierwszy dylemat stojący przed przyszłym blogerem. Dylemat zresztą całkowicie zrozumiały: bloga pisze się wszak z potrzeby serca, aby podzielić się naszym zdaniem o tym, co jest nam szczególnie bliskie. Jest to więc najzupełniej normalne, że czasem nie mamy bladego pojęcia, o czym będziemy pisać.

Dlatego podpowiem: pisz o tym, na czym się znasz. Najlepiej od razu poradniki.

Poniżej, na zachętę, podaję kilka przykładów; przy okazji rzucę też nieco światła na to, jak należy rozumieć słowa „znać się”.

Pozwólcie, że zacznę od własnego podwórka.

Dostałeś się na studia na wydziale marketingu albo zatrudniłeś się w agencji reklamowej jako młodszy asystent roznosiciela paczek, czyli Junior Assistant To Creative Ambassador Delivery? Świetnie, z powodzeniem możesz pisać bloga o marketingu.

Blog o marketingu

Recenzuj strategie marketingowe gigantów i proponuj własne. Chwal i krytykuj reklamy (koniecznie „subiektywnie i z ironią” – szanujący się bloger marketingowy powinien zamieścić na blogu informację, że pisze subiektywnie i z ironią). No i oczywiście pisz poradniki.

Poradniki automatycznie stawiają Cię na pozycji eksperta. Poza tym poradniki to chyba najlepszy sposób na to, aby Swoje Teksty Móc Zatytułować W Ten Przyciągający Oko Sposób I Jeszcze Do Tego Zacząć Je Od Liczby: „8 Dobrych Rad Dla Piszących Teksty Reklamowe”, „12 Sprawdzonych Strategii Budowania Marki”, „7 Praktycznych Sposobów Na Rozbudzenie W Sobie Kreatywności” – aż się chce kliknąć!

Oczywiście kipiąc wiedzą i doświadczeniem, możesz odczuwać pokusę przelania na strony bloga kompleksowych, wielowątkowych opracowań o łącznej objętości Encykopedii Britannica, ale nie przesadzajmy. Bierz przykład z bardziej doświadczonych kolegów. W końcu less is more, a poza tym należy KISS, czyli keep it simple, stupid. Po pierwsze dlatego, że stosowanie angielskiego w miejsce przaśnej polszczyzny czyni z Ciebie światowca. Po drugie błyśniesz znajomością czteroliterowego skrótu, a to zawsze dobrze wygląda (możesz nawet napisać o tym tekst!). Po trzecie wreszcie, wystarczy, że rzeczywistość jest skomplikowana. Pisz o niej prosto. Jeszcze prościej. I jeszcze prościej.

Praktyczny przykład? Internetowi guru to wiedzą, wiedz i Ty: jeśli zjawisko B miało miejsce po zjawisku A, to niechybnie jest jego skutkiem. Jeśli sprzedaż wzrosła o 20% w trakcie kampanii reklamowej, to na pewno też dzięki niej. Jeśli wzrosła o 15% po niezwykle efektownym wpisie na Facebooku, to z pewnością też dzięki niemu.

A że akurat wzrosła sprzedaż na całym rynku? Marka weszła do nowego, silnego kanału dystrybucji? Wprowadzone zostało nowe opakowanie? Obniżono cenę? Keep it simple, stupid! Nie przesadzajmy z liczbą czynników w analizie. Twitter nigdy nie zyskałby popularności, gdyby każdego problemu nie dało się sprowadzić do 140 znaków.

Poza tym nie musisz przecież pisać „dzięki kampanii sprzedaż wzrosła o 20%” – napisz „w trakcie kampanii sprzedaż wzrosła o 20%”. Ludność i tak wyniesie z tego dokładnie to, co miałeś na myśli, a rozteoretyzowani, nieżyciowi nudziarze nie będą mieli się do czego przyczepić. Proste? Proste.

Nie czujesz się na siłach, by pisać o marketingu?

Blog o social media

Pisz więc o social media. W końcu masz konto na Facebooku, więc sporo już wiesz. Ba – masz wszelkie podstawy sądzić, że jesteś ekspertem. Naprawdę! Przypomnij sobie: skomentowałeś kiedyś krytycznie działania marketingowe jakiejś marki na jej fan page’u i dostałeś lajka? Wspaniale – ludzie podzielają Twoje poglądy! Skomentowałeś kiedyś krytycznie działania marketingowe jakiejś marki na jej fan page’u i ktoś określił Twój punkt widzenia jako oderwany od rzeczywistości? Rewelacyjnie – inspirujesz do dyskusji! Skomentowałeś kiedyś krytycznie działania marketingowe jakiejś marki na jej fan page’u i nikt nie zareagował? Spokojnie. Prawdziwa wielkość wymaga czasu, by ją docenić.

Rób to, co robiłbyś tak czy inaczej, ale teraz w pełni świadomie, jako bloger, a właściwie: Bloger. Pojawiaj na fan page’ach znanych marek, wskazując, co mogłyby poprawić w zakresie komunikacji w mediach społecznościowych. Udzielaj rad, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Daj się zauważyć!

Tymczasem… Tymczasem wróćmy na chwilę do słów „nie czujesz się na siłach, by pisać o marketingu”, bo z pewnością czujesz, że był to solidny zgrzyt.

I Twoje przeczucie jest jak najbardziej słuszne, gdyż oczywiście był to zbyt kategoryczny sposób ujęcia sprawy. Pisząc „nie czujesz się na siłach, by o czymś pisać” miałem rzecz jasna na myśli „nie czujesz się na siłach, by pisać wyłącznie o marketingu”. W końcu, jak zapewne zauważyłeś, szanujący się bloger jest w stanie wypowiedzieć się z pozycji eksperckiej na dowolny temat.

Na przykład, jeśli jesteś blogerką lifestyle’ową i sfera Twoich zainteresowań generalnie ogranicza się do tego, jak urządzić sypialnię, gdzie pojechać na wakacje oraz czym depilować sobie nogi, to przecież nie znaczy, że od czasu do czasu nie możesz napisać tekstu o neurobiologicznych konsekwencjach wysokiego stężenia glukozy we krwi w aspekcie rozwoju funkcji kognitywnych u pacjentów cierpiących na cukrzycę typu 1, prawda?

Oczywiście nie możesz odstraszać swoich czytelniczek jakimś neurobiologicznym smerdu-pierdu, ale powinnaś zachęcić je do lektury tytułem sugerujących popularnonaukowy charakter tekstu (np. „Cukier robi z twojego dziecka debila”), a następnie ze swadą przełożyć wnioski z badania małych cukrzyków (do którego, na marginesie, w życiu nie linkuj, żeby nie onieśmielać czytelników potęgą Twojego intelektu) na wszystkie dzieci w wieku szkolnym.

A skoro już jesteśmy przy dzieciach – jeśli je masz, jesteś wymarzonym kandydatem na właściciela bloga rodzicielsk… przepraszam, parentingowego oczywiście! Jak to w ogóle brzmi – „rodzicielski”? Jak z jakiejś wiochy pod Radomiem, naprawdę.

Blog parentingowy

Tak więc jeśli masz dzieci, zakładaj bloga parentingowego (jeśli je dopiero planujesz – również. Blog prawem, a nie towarem!). Dziel się swoimi doświadczeniami i wiedzą z zakresu długoterminowych efektów stosowania Twoich metod wychowawczych, które z pewnością tworzą najlepsze z możliwych podwalin pod przyszły start życiowy Twojego dziecka. W końcu pierwsze efekty już widać: Twoje dziecko ma już siedem lat, a jeszcze nie popadło w konflikt z prawem!

Jeśli brak Ci empirii – bo najstarsze z Twoich dzieci ma dopiero sześć lat, a nie siedem – ekstrapoluj. Stosuj tzw. metodę ekspercką. No wiesz – eksperymenty myślowe.

Na przykład instruuj czytelników, że jeśli noszą za dziećmi tornistry, to wychowają je na roszczeniowych leniów, którzy w życiu nie dadzą sobie rady w życiu (bo przecież w ten sposób nie uczymy, że należy pomagać słabszym). Pouczaj, że jeśli nie puszczają dzieci samych na podwórko, to robią z nich ofiary, niedostosowane do współczesnego świata – trzypasmówka 20 metrów dalej nie jest żadną wymówką. Albo jeśli nie będą dawać dzieciom Coca-Coli, to jak amen w pacierzu dzieci zaczną postrzegać ją jako zakazany owoc i przy pierwszej możliwej okazji odbiją sobie lata dietetycznej niewoli (bo przysłowie „czym skorupka za młodu nasiąknie…” nie odnosi się przecież do ludzi, tylko do żółwi).

Właśnie, dietetyczna niewola – pisz o żywieniu. Dajesz dziecku cukierki i dziecko nie tyje? To chyba wystarczający dowód na to, że cukierki nie sprzyjają tyciu, prawda? Napisz o tym. A już na pewno wspominaj o tym w komentarzach.

Napisz też o szczepionkach: w końcu wiesz już najlepiej, czy warto szczepić czy nie, skoro dziecko zaczepiłeś / nie zaszczepiłeś (niepotrzebne skreślić) i dziecko zachorowało / nie zachorowało (niepotrzebne skreślić). W końcu statystyka jest najgorszym rodzajem kłamstwa, a Ty wszystko, co trzeba, wiesz już z własnej z praktyki.

Blog o blogach

Nie zajmujesz się marketingiem? Nie masz konta na Facebooku? Nie jesteś ani nie planujesz być rodzicem? Załóż blog o prowadzeniu bloga. O charakterze poradnikowym, bo jakżeby inaczej – poniżej kilka pomysłów na teksty:

Jak Zacząć Pisać Bloga? (To znakomity pomysł na pierwszy tekst, bo znasz problem znakomicie – w końcu właśnie zacząłeś!)

6 Sprawdzonych Przeze Mnie Sposobów Na Poszukiwanie Inspiracji Do Tekstu na Bloga – to z kolei świetny pomysł na tekst numer dwa.

Na kolejny: 10 Prostych Metod Zachęcania Czytelników Do Komentowania.

Właśnie przeczytałem, na skądinąd znanym blogu, tekst poradnikowy o tym co robić, by mieć więcej komentarzy. Nikt go nie skomentował.

A propos: prosto z Facebook.com/Maltreting

I – skoro jesteśmy przy pomysłach oraz zachęcaniu do komentowania – koniecznie stwórz ranking „Subiektywny Wybór 50 Najlepszych Blogów o…” – z miejsca otrzymasz co najmniej 62 komentarze (48 podziękowań za umieszczenie w rankingu oraz 14 lub więcej zarzutów, że zestawienie jest niepełne, gdyż nie ma w nim [nazwa bloga])

Epilog

Na koniec, pamiętaj: nie obawiaj się, że napiszesz coś źle – to niemożliwe! Blog to forma subiektywna, służąca wyrażaniu opinii, a opinia nie może być zła, nie może być błędna. Szczególnie Twoja opinia.

Krytyka opinii to nie krytyka, to hejt. Szczególnie podstępna jest tzw. „konstruktywna krytyka” – nie daj się oszukać. Takie określenie to zasłona dymna, stosowana przez wyjątkowo perfidnych hejterów na określenie hejtu. Nienawiści zaś tolerować nie wolno, niezależnie od tego, jak jej pięknie nie nazwiemy.

Dlatego bez wahania usuwaj wszelkie komentarze podważające to, co napisałeś. Stop mowie nienawiści!

Materiały dodatkowe

Osoby zainteresowane być może zainteresują interesujące materiały archiwalne, które udało mi się wydobyć z czeluści Facebooka, gdzie zostały swego czasu opublikowane:

 

Tekst oparty na prawdziwych wydarzeniach. Zdjęcie maszyny do pisania: Chris Howell / freeimages.com