Kłapouchy, ty świnio!

Jakiś czas temu robiłem pizzę. Własnoręcznie. No, może prawie własnoręcznie. Najbardziej upierdliwą część roboty wspaniałomyślnie zostawiłem dziecku.

Dokonany w ostatniej chwili przegląd zawartości lodówki zasygnalizował pewne problemy z aprowizacją, postanowiłem więc pozostawić kuchnię na pastwę kilograma mąki i wyrabiającej ciasto pociechy. Sam zaś wybrałem się do Tesco, aby kupić brakujące składniki – między innymi salami.

Wędliny w Tesco kupuję w ciemno, bo ślepo wierzę w slogan, jaki zobaczyłem na hali marketu:

Czytaj dalej

Winna trylogia część I. Z pamiętnika facebookowego smakosza

winna_trylogia_tnPoniższy tekst to kopia dwóch facebookowych notek poświęconych rozkoszom degustacji win ze sklepów niekoniecznie będących mekką miłośników tego trunku. Pomyślałem sobie, że wrzucę je i tutaj, na wypadek gdyby niejaki Zuckerberg zechciał się kiedyś na mnie wypiąć i puścić facebookowy profil maltretingu z dymem. Poza tym wymyśliłem sobie dwuodcinkową trylogię poświęconą winu, a nie mam innego materiału na część pierwszą.

Jeśli nie śledzicie mnie na Facebooku, a chcecie dowiedzieć się, jak przeżyłem alkoholizację tanimi wińskami z Lidla i Tesco, to sru. Czytaj dalej

Trochę bezproduktywnej frustracji

O jak ja nie cierpię Tesco… iść tam na najmniejsze zakupy to dla mnie dopust Boży. Ale czasami lodówka kwili domagając się uzupełnienia strategicznych zapasów, a pójść gdzie indziej po prostu się nie da.

W takich sytuacjach robię wszystko, aby ten mroczny produkt ewolucji handlu wielkopowierzchniowego jak najszybciej opuścić. Jednak, jak to mówią, nie ma miętko. Chłopaki z Tesco zawsze wymyślą coś, żebym spędził u nich więcej czasu niż planowałem. I wykazują się coraz większą inwencją. Obsadzenie tylko trzech z pięćdziesięciu kas przestało być dla nich zabawne (co nie oznacza, że wciąż z tej metody nie korzystają).

Ostatnio uciekli się do rozbiórki całego stoiska. Wszystko po to, żeby mnie zatrzymać.

Czytaj dalej