Intercyza Massey’a

fh_dom_tn

Widzieliście może „Okrucieństwo nie do przyjęcia” Coenów? George Clooney gra w nim prawnika Milesa Massey’a specjalizującego się w rozwodach. Albo małżeństwach, co akurat na jedno wychodzi. Zasadniczo, Massey buduje swoją przewagę konkurencyjną w branży prawników rozwodowych / małżeńskich na dwóch atutach:

1) zębach, których prezentację w zbliżeniu serwuje nam, jeśli mnie pamięć nie myli, już w pierwszej scenie filmu;

2) słynnej intercyzie Massey’a – dokumencie, dzięki któremu pierwsza połowa może być spokojna o swój majątek w przypadku, gdyby druga połowa po jakimś czasie jednak się rozmyśliła.

Oczywiście intercyza Massey’a przez cały (niemal) film pozostaje jego najpilniej strzeżoną tajemnicą.

Wygląda jednak na to, że pewna polska firma – Fundusz Hipoteczny Dom S.A. – nie mając możliwości zdobycia rynku zębami, postanowiła przenieść na lokalny grunt (nomen omen) obrotu nieruchomościami drugi atut Massey’a, czyli jego słynną intercyzę.

Jak wspomniałem, Massey pilnie strzegł tajemnicy zapisów intercyzy przed wścibskimi wysłannikami konkurencji. FH Dom idzie w jego ślady, zaciekle broniąc poufności swojej umowy z klientami. Klienci, pod groźbą konfrontacji z plutonem egzekucyjnym w rodzaju Deadly Viper Assassination Squad, nie mogą ujawniać umowy osobom trzecim. Przypuszczam, że FH Dom zadbał zresztą i o to, aby sami klienci poznali tę umowę w stopniu wystarczającym jedynie do znalezienia miejsca złożenia podpisu.

 

W końcu jest czego bronić. Chodzi o dokument, w którym klienci, dodajmy – co najmniej 65-letni klienci, zrzekają się na rzecz FH Dom własności swoich mieszkań czy domów. W zamian za to FH Dom obiecuje, że ich z tego mieszkania nie eksmituje oraz że będzie im wypłacać miesięczną rentę – do czasu, gdy kopną w kalendarz. Przypomina to nieco kredyt hipoteczny, w którym strony pozamieniały się rolami. Stąd też nazwa tego typu produktów: odwrócona hipoteka.

Odwrócona, ale tak nie do końca. W jednym, zasadniczym aspekcie role się nie odwróciły. To instytucja finansowa ma na tym interesie zarobić, nie klient. Biorąc pod uwagę:

  • minimalny wiek klienta (65 lat),
  • oczekiwaną długość życia (zgodnie z prognozami na 2009, statystyczny Polak kipnie w wielu siedemdziesięciu paru lat, a statystyczna Polka – w wieku osiemdziesięciu paru lat) oraz
  • rynkowe (albo nawet nierynkowe) ceny mieszkań,

wysokość renty wypłacanej przez FH Dom mogłaby sugerować, że klient zrzekł się własności ostro przechodzonej przyczepy kempingowej, a nie domu czy mieszkania. Chłopaki z FH Dom same przyznają, że klient może liczyć na wypłatę w gotówce równowartości ok. 30-40% wartości nieruchomości. Ale na taką hojność mogą liczyć jedynie osoby, które wyjątkowo długo będą zbierały się do opuszczenia naszego padołu łez. Weźmy pod lupę ten kawałek:

 

(całość materiału: http://www.youtube.com/watch?v=_dGuoHXuzCs)

Jeśli wierzyć GUSowi – a chłopaki z FH Dom przyznają, że wierzą GUSowi – kobieta w wieku 75 lat ma przed sobą jeszcze 11,5 roku użerania się z tą rzeczywistością, zanim przywita się z kolejną. Za mieszkanie o wartości 400 tysięcy złotych chłopaki z Domu odpalą jej 500 zł miesięcznie. Przemnóżmy to przez 12, a potem jeszcze przez 11,5 i wyjdzie… całe 17% wartości mieszkania. O ile oczywiście „mniej więcej 500 zł miesięcznie” nie oznacza na przykład 452 zł miesięcznie – co wciąż w zaokrągleniu wynosi pięć stów.

Nie odbierajmy jednak cynicznym kapitalistom uświęconego prawa do żerowania na naiwności i dobrej wierze emerytów.

Ba! Pójdźmy dalej i obrońmy Fundusz Hipoteczny Dom przed niecnymi zakusami redaktora Samcika, który w swoim tekście zarzuca tej oto reklamie nierzetelność:

Otóż redaktor Samcik postanowił zostać dziennikarzem śledczym:

Zaintrygowała mnie ostatnia para staruszków z reklamy. Ta, która wybiera się na narty i otrzymuje od funduszu 2000 zł. Ciekaw byłem przy jakiej wartości mieszkania i w jakim wieku można otrzymać w ramach odwróconej hipoteki aż taką kasę? Zapytałem o to konsultantkę w infolinii Funduszu Hipotecznego „Dom”. Odpowiedziała, że owe 2000 zł miesięcznie może dostać ktoś, kto zrzecze się prawa do lokalu o wartości 400.000 zł i ma… 85 lat. I tutaj jest kłopot z reklamą, bo pokazują w niej duuużo młodszych staruszków. Nie sądzę, bym w wieku 85 lat miał chęć jeszcze jeździć na nartach.

Ja też postanowiłem zostać dziennikarzem śledczym. Nie zadowoliłem się jednak rozmową z szeregowym pracownikiem infolinii, lecz sięgnąłem do samego źródła. Oto fragmenty mojej rozmowy z pragnącym zachować anonimowość rzecznikiem prasowym firmy:

– Jak to jest z tą Państwa reklamą i możliwością uzyskania 2000 zł renty od Państwa? Redaktor Samcik sprawdził, że jest ona dostępna dla 85-latków i osób starszych, dysponujących mieszkaniem o wartości co najmniej 400 tysięcy?

– Redaktor Samcik powinien wykazać się większą przenikliwością…

– Jak to?

– No tak to. Przecież w tej reklamie wszystko jest wyłożone jak na stole. Państwo w podeszłym wieku pchają się na stok. Narty to jednak dość urazowa zabawa, koordynacja ruchowa z wiekiem zaczyna szwankować, a ci nawet nie mają kasków… No nie widzi Pan tego? Naprawdę?

– Czego nie widzę?

– Emeryci wybierający się na narty to przecież idealni klienci. Nie muszą mieć tych 85 lat – wystarczy, że zdradzają smykałkę do sportu oraz tendencję do odnoszenia ciężkich urazów, udokumentowaną odpowiednią historią medyczną z ostatnich 3-5 lat. Wtedy gotowi wręcz jesteśmy taki wyjazd zasponsorować. I to w wariancie all inclusive: napoje alkoholowe bez limitu, zrzut z helikoptera na jakiś mały off-piste, te rzeczy. Nawet sprzęt gotowi jesteśmy kupić – oczywiście poza kaskami.

– Przepraszam, off-co?

Off-piste – no wie Pan, szusowanie z daleka od tras zjazdowych, innych narciarzy, no i ten-tego… służb ratowniczych…

– Ale co mają do rzeczy służby ratownicze?

– Boże, co za tępak… Pani Haniu, niech chłopaki dzadzą mu narty i wyślą z najbliższą wycieczką inwalidów na Mont Blanc. Tylko niech najpierw dopilnują, żeby podpisał umowę.

– Wracając do redaktora Samcika: widzi Pan, ja przejrzałem sobie Państwa filmiki na YouTube. Mówią Państwo, że Senior (och, jakie to ładne sformułowanie) może liczyć na 30-40% wartości mieszkania. Ale z przykładu, który Państwo podają, i z danych GUS wynika, że należałoby oczekiwać raczej dwukrotnie mniejszej kwoty.

– Pewnie mówi Pan o tych 500 zł dla 75-latki z mieszkaniem o wartości 400 tysięcy złotych?

– Tak.

– Na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać, rzeczywiście. Ale my mamy podstawy przypuszczać, że spora część naszych klientów zamierza nadużywać naszej hojności. Nasze analizy wskazują, że podstępnie zamierzają oni przeżyć zdecydowanie dłużej, niżby to wynikało z danych GUS.

– Momencik… przepraszam, że zmieniam temat, ale chyba zaczynam rozumieć, co Pan miał na myśli z tym wyjazdem na narty i niedostępnością służb ratowniczych… ale… momencik… to by sugerowało, że Państwo… o Boże! mogą przyczyniać się do przedwczesnego zejścia Państwa klientów!

– Przedwczesnego?! A kto im każe się pchać na stok w ich wieku? My jedynie… jak by to powiedzieć metaforycznie?…  fundujemy im skipass. Poza tym proszę pamiętać o tej rzeszy naciągaczy, którzy, aby otrzymać od nas jak największe korzyści majątkowe, zamierzają podstępnie i złośliwie żyć dłużej, niż wynikałoby to  z prognoz GUS. Ci ludzie, świadomie lub nie, podważają wiarygodność GUS, torpedując wszelkie prognozy tego urzędu! Nasza Polityka Wspomagania Eutanazji… przepraszam… Pani Basiu! Czy możemy wspominać o Polityce Wspomagania Eutanazji w kontaktach z mediami? Nie?… a to wróć, nasza polityka Ubarwiania Jesieni Życia ma więc na celu zapewnienie wysokiego odsetka sprawdzalności prognoz GUS. Z tego punktu widzenia naszą postawę należałoby uznać za głęboko patriotyczną!

– Rzeczywiście. Przepraszam, że w Państwa zwątpiłem. To się już nie powtórzy.

Fotografia na wstępie: Gail Des Jardin (www.flickr.com)