Cztery razy po dwa razy

Produkt, który tym razem trafia na gościnne maltretingowe łamy, to płyn do płukania ust Listerine Fresh Burst.

Czytelnik będący autorem donosu, którego efektem jest dzisiejszy tekst, nie czuje potrzeby ujawniania się, ale jeśli kiedykolwiek zobaczycie gdzieś człowieka z dużą wagą przywiązaną do higieny jamy ustnej, to zapewne będzie to on. Po raz kolejny (tu jest raz pierwszy) podesłał on mi bowiem szczegółową analizę informacji zamieszczonych na etykiecie płynu do płukania ust.

(Trzeba tu jednak zaznaczyć, że zainteresowania owego Czytelnika są szerokie, gdyż oprócz płynów do płukania ust, interesuje go również branża artykułów erotycznych; uprzedzając ewentualne pytania dodam, że nie mam podstaw, by przypuszczać, że zainteresowania te w jakiś sposób się ze sobą wiążą.)

Czytaj dalej

Poeta to ma dobrze

Nie ma chyba ludzi bardziej oddanych swojej pracy, niż pracownicy działów marketingu. Nie ma chyba ludzi bardziej oddanych swojej pracy, niż pracownicy działów marketingu. Taki poeta na przykład pocierpi za miliony od 10:00 do 13:20 i ma fajrant. Prezes w spółce skarbu państwa cierpi za miliony nieco dłużej, bo i zaczyna już o 8:00, i na fajrant musi czekać do 16:00, ale fajrant wreszcie przychodzi.

A i te miliony, za które cierpi, to faktycznie są miliony. W dodatku to nasze miliony.

Czytaj dalej

Typowo polskie

Ze wszystkich rzeczy typowo polskich, najbardziej typowo polskie jest ciągłe gadanie o tym, że coś jest typowo polskie.

Ze wszystkich rzeczy typowo polskich, najbardziej typowo polskie jest ciągłe gadanie o tym, że coś jest typowo polskie. Tymczasem mam nieodparte wrażenie, że w wielu przypadkach, ludzie określający coś mianem typowo polskiego, nie mają nawet cienia przesłanki, żeby to coś rzeczywiście uznać za typowo polskie. Cie-nia.

Czytaj dalej

60 milionów, czyli czy opłaca(ło) się grać w Lotto?

Tyle wynosi prawdopodobieństwo trafienia „szóstki” w pojedynczym zakładzie Lotto zapisane z dokładnością do sześciu miejsc po przecinku.

Tę grafikę warto przypominać.

Przy okazji kolejnych wyborów – prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych – niezliczone autorytety wylewają hektolitry łez, lamentując nad rozpaczliwie niskim poziomem zainteresowania Polaków tym, kto w ich imieniu będzie sprawował władzę.

Tymczasem rozwiązanie problemu niskiej frekwencji wyborczej jest banalnie proste: wystarczy kazać obywatelom płacić za możliwość oddania głosu.

I żeby uniknąć niejasności związanej z pewną dwuznacznością sformułowania „kazać obywatelom płacić” – to obywatele mieliby płacić, a nie obywatelom miano by płacić.

Czytaj dalej