Jakby co, to raka też leczymy

raka_leczymy_zdrowie_tnNiniejszy tekst mógłby zaczynać się mniej więcej w te słowy: zauważyłem dziś na mieście reklamę leku, która informowała, że wystarczy zaledwie jedna pigułka owego specyfiku dziennie, aby zapobiec zawałowi serca i niedokrwiennemu udarowi mózgu. Zaskoczony tym, że problem tak poważny – także w wymiarze społecznym i gospodarczym, gdyż rocznie zawał serca dotyka ok. 100 tys. Polaków – ma tak trywialne rozwiązanie, postanowiłem przyjrzeć się bliżej temu, co w reklamach obiecują nam producenci farmaceutyków.

Tekst mógłby się tak zaczynać, ale nie może. Po pierwsze, reklama ta mignęła mi na ulicy już jakiś czas temu, ale wtedy nie miałem czasu zrobić jej zdjęcia. Po drugie, nawet gdybym ten czas miał, to i tak nie mógłbym napisać, że widziałem tę reklamę dzisiaj: bo zwykle napisanie tekstu zajmuje mi kilka wieczorów, w dodatku niekoniecznie kilka kolejnych wieczorów. I tak też było i tym razem. Po trzecie wreszcie, to wcale nie ta reklama sprowokowała mnie to przygotowanie tego wpisu, bo pomysł pojawił się już wcześniej.

Ale poza tym wszystko się zgadza.

raka_leczymy_acard

Wybaczcie jakość, ale mi optyka w telefonie uległa niekorzystnym czynnikom zewnętrznym.

Bo rzeczywiście wisi(ała?) na mieście reklama, która obiecuje, że jedna pigułka dziennie leku o nazwie Acard wystarczy, żeby uchronić się przed zawałem serca.

Muszę przyznać, że aż dziw bierze, że o takim przełomie w profilaktyce ciężkiej choroby układu krążenia świat dowiaduje się z plakatu wywieszonego na wiacie przystankowej, a nie z publikacji w prestiżowym Nature.

Dla osób dysponujących nadmiarem czasu na przystankach producent zamieszcza wyjątkowo obszerne dodatkowe informacje, wskazujące okoliczności, w jakich Acard nie jest wskazany, jednak nawet w takim natłoku literek nie znalazła się żadna, która osłabiałaby obietnicę wyartykułowaną w ten oto sposób:

Chroni przed zawałem serca i udarem niedokrwiennym mózgu

Wystarczy 1 tabletka na dobę

Wystarczy 1 tabletka i problem z głowy. No i z serca, bo przecież jak głosi przysłowie, co z głowy, to z serca.

Oczywiście także producenci leków na mniej dramatyczne w przebiegu choroby kruszą skostniałe kanony medycyny. Jednak z jakiegoś powodu – być może chodzi o skromność – także i oni nie publikują swoich rewelacji (a może wręcz rewolucji) w żadnym z periodyków poświęconych biologii czy medycynie.

I tak producent Gripexu wysyła do lamusa wytyczne Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, zgodnie z którymi chorzy na grypę powinni maksymalnie ograniczyć wysiłek fizyczny. Przegląd zawartości firmowego fan page’a wskazuje, że z grypą leczoną Gripexem można spokojnie wypiąć się na zalecenia tkwiących w medycznym średniowieczu jajogłowych i mając grypę można między innymi:

raka_leczymy_gripex

Gripex potrafi.

Jeśliby dodatkowo przeanalizować reklamy telewizyjne Gripexu, to okazuje się, że grypa nie stanowi również przeszkody w:

Z kompletnie niezrozumiałych powodów o możliwości podejmowania forsownego wysiłku nie wspomina reklama innego leku, podobnie jak Gripex opartego na paracetamolu: Febrisanu. Tu jednak w ramach zadośćuczynienia samej sobie, marka zadaje w tzw. obrazku kłam obiegowej opinii jakoby paracetamol był lekiem służącym wyłącznie zwalczaniu objawów choroby (która to opinia jest tak obiegowa, że dobiegła nawet na pudełko leku) i subtelnie sugeruje, że Febrisan rzeczywiście z grypy leczy – bo jak widzimy, po łyknięciu wywaru z Febrisanu, bohaterka reklamy odjeżdża w kierunku wskazywanym przez ogromny drogowskaz „zdrowie”.

Tak więc, drodzy Państwo – radujcie się! Na wszystko jest pigułka! Boicie się zawału? Niepotrzebnie! Jedna pigułka Acardu dziennie wystarczy, by uwolnić Was od tej troski. (Tym, którzy obawiają się, że Acard nie wystarczy, bo jarają szlugi, żrą niezdrowo i żyją w stresie – zamiast męczącej zmiany nawyków sugeruję dodatkowo łykanie suplementu diety Gold Omega 3.) Dopadła Was grypa, a jutro macie wystartować w ultramaratonie? Nic straconego – wbrew opinii zacofanych medyków, twierdzących, że mając grypę nie należy się przemęczać, z paczką Gripexu dacie radę. A jakby leczenie objawowe było dla Was tylko półśrodkiem – zarzućcie dodatkowo Febrisan, cichego pogromcę wirusów przeziębienia i grypy.

Taka rzeka dobrodziejstw, a do tego bez recepty. Coś pięknego. Nic tylko chorować.

PS. A tak na marginesie – mógłby mi ktoś wytłumaczyć różnicę między potężnym przeciwzawałowym Acardem i najzwyklejszą przeciwgorączkową Aspiryną? Bo tak sobie patrzę na substancję czynną i nie dostrzegam jakiejś zasadniczej różnicy… No, może poza dawką – w Aspirynie jest większa.