Takie rzeczy tylko w Erze

era_logoJak się jest starym (jedna moja kumpela, co ma płoblemy z litełką „ł”, powiedziałaby „stałym” i akułat miałaby łację) klientem sieci Era GSM, to można się cieszyć pewnymi przywilejami. Na przykład automatyczną, darmową i dokonaną zupełnie znienacka aktywacją usług, które dla nowych klientów są płatne, a dla starych klientów dla odmiany też są płatne.

Poniżej znajdziecie wierne zapisy trzech różnych rozmów. Istnienie 2/3 wymienionych w nich usług jest udokumentowane regulaminami i cennikami Ery, nazwa i istnienie pozostałej 1/3 jest przedmiotem domysłów kumpla.

A zaczęło się tak:

– Czemu wybrałeś sobie takie durne umcy-umcy w telefonie?

– Jakie umcy-umcy?

– No, to co słyszę kiedy do ciebie dzwonię, zanim odbierzesz.

– Jestem wielkim fanem umcy-umcy, ale nic nie wybierałem. Chyba muszę pogadać z Erą. No to pa, dzwonię na ich infolinię.

 *****

– Podobno włączyliście mi jakieś umcy-umcy w telefonie?

– Jakie umcy-umcy?

– No takie umcy-umcy, które słyszą osoby dzwoniące do mnie, zanim odbiorę telefon.

– To nie umcy-umcy, nieuku, tylko nasza boska usługa „Granie na czekanie”.

– A za to się płaci?

– Pewnie, że się płaci. 2 złocisze miesięcznie. Nic za darmo, złociutki.

– Ale ja nic takiego nie zamawiałem…

– Zamawiałeś, złociutki. Tylko nasi spece od marketingu zadbali o to, żebyś nic o tym nie wiedział.

– A niby kiedy zamawiałem?

– Jak to kiedy? Jak sobie umowę przedłużyłeś i telefon za złotówkę kupiłeś.

– Ale jak sobie przedłużałem umowę i telefon za złotówkę kupowałem, to robiłem to przez Internet, i na tym Internecie dostałem takie fajne zestawienie wszystkich rzeczy, za które będę płacić, i był tam tylko telefon i abonament.

– No przecież mówiłam, że nasi spece od marketingu zadbali o to, żebyś nic nie wiedział, naiwniaku.

– No to ja chyba złożę reklamację.

– A se składaj. Tylko telefonicznie nie można. Pisemnie albo wcale, ha ha! Zobaczymy, czy ci się będzie chciało.

– Będzie, będzie!

– Taa – każdy tak gada. Pa!

 *****

– Halo? Ja przed chwilą z taką panią rozmawiałem…

– Z taką panią? No to bez problemu pana z powrotem do niej połączę. Pracuje u nas tylko 287 pań, z pewnością szybko znajdzie się ta właściwa!

– No to ja już może z Panem pogadam…

– No skoro Pan musi…

– Ja się dowiedziałem, że mi włączyliście taką usługę, której sobie nie życzyłem: „Granie na czekanie”. I że już naliczyliście mi za to 2 złote.

– Włączyliśmy, ale nie naliczyliśmy. Naliczymy za miesiąc.

– Ale Pana koleżanka mówiła, że naliczyliście? Nie to, żebym się martwił…

– Ta, one rzadko kiedy mówią do rzeczy. Pan rozumi – one, czyli kobiety. Gorsze są po prostu, najprostszych rzeczy nie pojmują.

– Czyli nie naliczyliście?

– No nie.

– I można to wyłączyć?

– Można.

– To ja poproszę.

– „Poproszę” nie wystarczy. Musi Pan bardzo poprosić. Tak wręcz służalczo, bo Pan rozumi: spełnienie Pana prośby oznacza zmniejszenie przychodów mojego pracodawcy. A ja mam w umowie o pracę napisane, że mam mu reprezentować interes.

– Bardzo, bardzo proszę. Wyłączcie mi to ścierwo, zanim koledzy się zaczną ze mnie śmiać, że słucham jakiegoś umcy-umcy.

– Dobra, nie płaszcz się Pan. Już wyłączone. Sknera!

– A nie włączyliście mi może jeszcze jakichś usług, których nie zamawiałem, a za które będę musiał płacić?

– Pewnie że włączyliśmy! Dywersyfikacja źródeł przychodu, co nie?

– To co mi włączyliście?

– A na przykład będziemy Panu codziennie wysyłać taki żarcik sms-em. To się nazywa „Dowcip dnia”.

– Bardzo adekwatnie, nie ma co. I ile mnie to ma kosztować?

– 12 groszy.

– …chyba w zębach tu przynoszę? Miesięcznie?

– No co Pan, zdurniał? Od sztuki! 12 groszy za każdego sms-a!

– Czyli jakieś 3,60 zł miesięcznie? Wyłącz mi to Pan!

– Ale proszę poczekać, może Pan zmieni zdanie! Może być zabawnie!

– Już jest zabawnie, wyłącz mi to Pan!

– Ale proszę poczekać, w lutym mamy promocję!

– Że niby co – po 11 groszy te dowcipy wysyłacie?

– Nie, wciąż po 12, ale miesiąc jest krótszy, w sumie taniej wychodzi.

– Nie będę czekał do lutego, wyłącz mi to Pan!

– Ale na pewno?

– Na pewno.

– No dobra, wyłączyłem.

– Jeszcze jakieś usługi, o których powinienem wiedzieć?

– No tak, jest taka jedna malutka…

– Jaka?

– „Dymanie na zawołanie”.

– Nawet nie chcę wiedzieć, co to takiego. Żonaty jestem. Wyłącz mi to Pan.

– A tego akurat się nie da wyłączyć.

– A to czemu?

– Bo to usługa dla nas – jak nam się zachce, to my dymamy klientów.