Wpis, w którym autor grzecznie ale stanowczo uprasza reklamodawcę, aby go oświecił

Wpis, w którym autor grzecznie ale stanowczo uprasza reklamodawcę, aby go oświecił

Oglądając ostatnią reklamę Dekoralu, można by zadać nieśmiertelne szkolne pytanie: co poeta miał na myśli? Byłoby to jednak pytanie o tyle nietrafione, że co poeta miał na myśli, to wiadomo aż nazbyt dobrze, bo wyartykułował swoje intencje w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości interpretacyjnych.

Ale nie uprzedzajmy faktów.

W spocie reklamowym, przygotowanym – cytując informację prasową marki – „na bazie oryginalnego manifestu”, Dekoral przemówił wierszem. Całkiem zgrabnym zresztą:

Czym jest ów „oryginalny manifest”, tego nie jestem do końca pewien, ale wygląda na to, że możliwości są dwie.

W pierwszym wariancie, „oryginalnym manifestem” jest wiersz(yk) zamieszczony na przygotowanej specjalnie na potrzeby kampanii stronie Twój dom – twój styl kropka pe-el. Aby oszczędzić Wam klikania, pozwalam sobie wkleić go tutaj, wyrażając jednocześnie nadzieję, że jego twórcy zgodzą się ze mną, że nie nadwyrężam prawa cytatu i nie będą ciągać mnie po sądach za naruszenie praw autorskich:

Manifest Dekoralu

W dobrym rymie wszystko się trzymie.

Gdyby jednak ciągali, to trzeba przyznać, że byłaby dość schizofreniczna sytuacja, bo – tu powoli przechodzimy do drugiej możliwości – trudno się oprzeć wrażeniu, że rymowankę Dekoralu słyszeliśmy już wcześniej.

Oczywiście, w wielkim świecie sporów prawnych, schizofreniczne sytuacje nie muszą być przeszkodą w ciąganiu kogokolwiek po sądach, a już na pewno – nie w straszeniu sądami. Nie były przeszkodą na przykład dla prawników grupy Radiohead, gdy ci zarzucali Lanie Del Rey, że ta w piosence „Get Free” dopuściła się plagiatu utworu „Creep”. Szkopuł w tym, że wcześniej Radiohead zostało (skutecznie) oskarżone o „inspirację” przez zespół The Hollies, w związku z podobieństwami pomiędzy piosenką „The Air That I Breathe” tych ostatnich i – słusznie się domyślacie – „Creep”.

W każdym razie, jak już pisałem, trudno się oprzeć wrażeniu, że rymowankę Dekoralu słyszeliśmy już wcześniej. U niejakiego Tuwima, Juliana.

Co być może samo w sobie nie byłoby takie złe, a już na pewno nie pionierskie, nawet jeśli zawęzić problem wyłącznie do Tuwima. Jego twórczość przemieliło wcześniej PKP Intercity, przy czym w tamtym przypadku wybór wiersza do recyclingu był aż nadto oczywisty – to „Lokomotywa”.

Na marginesie, autor tekstu w sadystycznym widzie zafundował lektorowi logopedycznego łamańca, który wytrąciłby z rytmu nawet samego Piotra Fronczewskiego: chodzi o fragment „można rzec, że to”.

I rzeczywiście, wytrącił. Równy rytm rymowanki na tych słowach się sypie i aż musiałem sobie policzyć na paluchach sylaby, żeby zwrócić autorowi honor i stwierdzić, że na papierze wszystko się zgadza.

Sadysta, naprawdę.

Skończmy jednak ten dygresje i zmierzajmy ku finałowi. Wiersz, który najwyraźniej padł ofiarą Dekoralu lub obsługującej go agencji Concept House, zaczyna się tak:

Oryginalny manifest?
(Tuwima, początek)

Oryginalny manifest?
(Dekoralu, skrócony)

Absztyfikanci Grubej Berty

I katowickie węglokopy,

I borysławskie naftowierty,

I lodzermensche, bycze chłopy.

Warszawskie bubki, żygolaki,

Z szajką wytwornych pind na kupę,

Rębajły, franty, zabijaki,

Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy panowie inżyniery,

Ci z loftu i ci z garsoniery!

I wy prawniczki na obcasach

Wasz dom, wasz styl, wygoda wasza.

I wy, co w kuchni w avocado,

Ściany plamicie czekoladą…

Choć kolorów bez liku i choć jest was tylu…

Wszyscy macie prawo do własnego stylu!

(Jeśli komuś jedna zwrotka nie wystarczy, to może wysłuchać kolejnych, w wykonaniu aktorów Teatru Roma. Niestety wykonali oni wersję Tuwima, nie Dekoralu.)

Żeby zauważyć, że wybór wiersza jest cokolwiek rozrywkowy, nie trzeba wytrwać nawet do refrenu, w którym poeta z żelazną konsekwencją, co osiem wersów powtarza apel o pocałowanie go w dupę. Wspomniane na wstępie intencje, co do których nie ma cienia wątpliwości, Tuwim wyraża już w tytule: „Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali”.

Piotr, który podesłał mi link do reklamy, próbował dowiedzieć się, dlaczego Dekoral dla tekstu swojej reklamy wykorzystał jako pierwowzór wiersz tak, ekhm, asertywny.

I nawet dostał odpowiedź:

Dekoral - pytanie (na kolację)

Dekoral zachęca nas, żebyśmy wyrażali się przez ścianę. Właśnie wizualizuję sobie, na czym mogłoby to polegać.

Niestety, dość wyraźnie widać, że jest to odpowiedź z gatunku wymijających. Dlatego, aby dojść prawdy, warto sięgnąć po bardziej wyrafinowane metody śledcze: spytać jeszcze raz.

Tak więc, zgodnie z tytułem dzisiejszego wpisu, jego autor grzecznie ale stanowczo uprasza reklamodawcę, aby go oświecił: skąd taki wybór wiersza?

Czy to na przykład łabędzi śpiew agencji reklamowej, realizującej dla Dekoralu być może ostatnie zlecenie, która posługując się tym zabawnym nawiązaniem, życzy swojemu wieloletniemu klientowi dalszych, ekhm, sukcesów rynkowych?

Czy też może może ten zawoalowany apel nie jest apelem wcale apelem agencji do swojego klienta, ale Dekoralu – do swoich? Może Dekoral tak lubi swoich klientów, jak Basil Fawlty swoich?

Dekoralu, Agencjo – liczę na odpowiedź!