W takich sytuacjach nie ryzykuję

gripex_pills_tnNajpierw trochę historii. Co prawda wątpię, żebyście pamiętali mój wpis sprzed roku poświęcony reklamie Gripexu, ale przypuszczam, że pamiętacie samą reklamę. W końcu USP Zdrowie, producent preparatu, wydało dużo pieniędzy, żebyście ją zapamiętali. Ale na wszelki wypadek ją przypomnę.

Rzeczoną reklamę otwiera siedzący za sterami pilot rejsowego odrzutowca wygłaszający oczywistą oczywistość: „kiedy jesteś częścią zespołu, nie możesz zawieść”. Okazję do przekonania się, że nasz bohater nie rzuca słów na wiatr mamy zaledwie chwilę później. Kiedy zanosząc się w hotelowym pokoju morderczym kaszlem pilot zauważa, że „bierze go grypa”, natychmiast konstatuje: „w takich sytuacjach nie ryzykuję”. Po czym, łyknąwszy Gripex, nasz bohater dziarsko zapierdziela samolotem – jak można przypuszczać oglądając reklamę – przez ocean. Za sterami oczywiście.

Jak każdy pilot, którego dopadła grypa.

I słusznie: solidarność wobec zespołu powinna być silniejsza niż ryzyko wystąpienia objawów ubocznych związanych ze stosowaniem Gripexu, takich jak senność, zawroty głowy, nudności, wymioty, czy omamy. (Chodzi o te „omamy”, których synonimami są „zwidy”, „rojenia” czy „halucynacje”.)


W takich sytuacjach nie ryzykuję

Ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Pilot, reklamowy lub nie, to przecież kwintesencja profesjonalizmu i odpowiedzialności. Nasz pilot z pewnością nie jest wyjątkiem. Skoro stwierdza „w takich sytuacjach nie ryzykuję”, to najwyraźniej nie ryzykuje.

No a skoro pilot nie ryzykuje, to Wy drodzy Czytelnicy, pamiętajcie: kupując Gripex nie przejmujcie się ostrzeżeniem o konieczności zachowania ostrożności w czasie prowadzenia pojazdów. To farmazony wpisane do ulotki leku przez nadgorliwych prawników, kierujących się zapewnie – zupełnie bez sensu – faktem obecności w składzie preparatu pseudoefedryny i dekstrometorfanu.

(Jeśli nie chce Wam się klikać w linki i czytać – mi by się pewnie nie chciało – to zreferuję: substancje te młodzież gimnazjalna i starsza wykorzystuje czasem do przeniesienia się w szczęśliwe i tęczowe miejsca o zaburzonej geometrii, do których troski tego świata nie mają wstępu. No wiecie – pseudoefedryna i dekstrometofran działają jak prochy. Dragi. Narkotyki.)

O czym to ja mówiłem? A tak: łykajcie pigułkę, gaz do dechy i jazda. Nic Wam nie grozi. Pamiętajcie, co mój pilot: „nie ryzykuję”

W końcu skoro po Gripeksie można pilotować samolot, z pewnością można też bez obaw prowadzić samochód.

Co innego, gdyby po Gripeksie nie można było jednak pilotować samolotu. Ale przecież można. Odpowiedzialny producent leku nie sugerowałby przecież, że po Gripeksie można pilotować samolot jeśli po Gripeksie nie można byłoby pilotować samolotu, prawda?

Prawda?


Internet

Internet to miejsce, które niemal pęka w szwach od nagromadzonych w nim kompletnie bezużytecznych i niepraktycznych informacji. Bo w końcu co może być użytecznego czy praktycznego w materiałach, które na potęgę produkuje na przykład amerykańska Federal Aviation Administration, bodaj największa na świecie organizacja lotnictwa cywilnego?

No kompletnie nic – chyba że ktoś mieszka w Stanach i jest pilotem lub chce nim zostać.

Albo mieszka w Polsce i prowadzi wrednego bloga o marketingu.

Taki ktoś mógłby się na przykład doszukać specjalnej strony na serwisie FAA, na której zebrane są materiały demonstrujące pilotom, w jaki sposób mogą zwiększyć bezpieczeństwo lotów – lub je storpedować. I tak pośród dokumentów poświęconych na przykład chorobie dekompresyjnej (dla pilotów, którzy przyzwyczaili się chłodzić łokieć w otwartym oknie) czy związkowi między konsumpcją alkoholu a bezpieczeństwem lotu (to może się wydać zaskakujące, ale niektórzy twierdzą, że taki związek zachodzi) znaleźć można broszurę Medications and Flying – traktującą o wpływie leków na zdolność pilotażu.

Pilot zastanawiający się, czy może jednocześnie łykać pigułki i wykonywać swojej statutowe obowiązki znajdzie w tej broszurce skądinąd zdroworozsądkowe zalecenie, by przeczytał ulotkę dołączoną do leku. FAA jednak najwyraźniej wątpią w zdrowy rozsądek pilotów, bo na zaleceniu lektury nie poprzestaje, ale podpowiada im jeszcze, na co w ulotce powinni zwrócić szczególną uwagę.

Radzi na przykład:

Look for such key words as lightheadedness, dizziness, drowsiness, or visual disturbance. If these side effects are listed or if the label contains any warning about operating motor vehicles or machinery, then you should not fly while using the medication.

Zwróć uwagę na słowa takie jak otępienie, zawroty głowy senność czy zaburzenia widzenia. Jeśli w znajdziesz te słowa w ulotce lub jeśli zawiera ona jakiekolwiek ostrzeżenie o prowadzeniu pojazdów lub obsłudze maszyn, to nie możesz* lecieć po zażyciu takiego leku.

Część z Was być może zastanawia się, czy angielskie shouldn’t nie powinno (nomen omen) zostać przetłumaczone raczej jako mniej kategoryczne „nie powinieneś” niż niepozostawiające pola do interpretacji „nie możesz”.

Ano nie powinno. Wątpliwości w tym zakresie rozwiewa kolejny fragment ulotki:

Side effects can occur at any time, so even if you’ve taken the same medication in the past without experiencing side effects, they could still occur the next time. For this reason, you must never fly after taking a medication with any of the above-noted side effects.

Efekty uboczne mogą się pojawić nawet wtedy, jeśli nie doświadczyłeś ich wcześniej, zażywając ten lek. Z tego powodu nie wolno Ci nigdy pilotować samolotu, jeśli ulotka zawiera ostrzeżenie o jakimkolwiek z wymienionych wcześniej efektów ubocznych.

Dodatkowo w ulotce znajduje się czarna lista składników popularnych leków. Przygotowana ona została najwyraźniej specjalnie z myślą o chłopakach z marketingu Gripexu – żeby nie musieli długo szukać, otwiera ją pseudoefedryna, a dekstrometorfan jest wymieniony jest już na trzecim miejscu.

Żeby było ciekawiej, USP Zdrowie ma w swojej ofercie Gripex Control, pozbawiony najbardziej wyskokowych substancji aktywnych „zwykłego” Gripexu. Najwyraźniej jednak Gripex Control w reklamie telewizyjnej jest nie-halo. Czy też może nie-halu.

***

No świetnie. Sięgnąłem po oficjalne dokumenty amerykańskiej rządowej agencji po to, żeby udowodnić, że pilotowanie samolotów po leku mogącym powodować omamy nie jest najbardziej szczęśliwym pomysłem na świecie. Bo przecież bez merytorycznego wsparcia ze strony największego regulatora lotnictwa cywilnego na świecie nie jest to wystarczająco oczywiste.

Przynajmniej nie dla chłopaków z marketingu Gripexu.


Teraźniejszość

Tyle historii, przejdźmy do teraźniejszości. I – żeby nie zostać posądzonym o to, że tendencyjnie wyżywam się na Gripeksie – zostawmy ów specyfik na boku i zajmijmy się jednym z moich prywatnych faworytów: firmą Olimp Labs vel Olin Clubs a.k.a All in Clubs. Nadającą w radio reklamę następującej treści:

[wyjąca syrena karetki] Stop! Nie czekaj, aż usłyszysz ten sygnał!

Pęd życia, papierosy, stres, zła dieta negatywnie wpływają na twoje serce. Dlatego firma Olimp Labs stworzyła suplement diety Gold Omega 3, najlepszy prezent dla twojego serca

Gold Omega 3 przyczynia się do utrzymania prawidłowego ciśnienia krwi i właściwego poziomu trójglicerydów. Gold Omega 3 dla prawidłowej pracy twojego układu krążenia. Gold Omega 3 – strażnik twojego serca.

Co prawda wydawało mi się, że są lepsze prezenty dla serca niż kompulsywne opychanie się suplementami diety w nadziei, że dzięki nim będę mógł dalej jarać szlugi, żyć w stresie i żreć byle co bez uszczerbku dla tłoczącej krew w żyłach pompki, ale co ja tam wiem…

Wydawało mi się też, że Minister Zdrowia w swoim rozporządzeniu w sprawie składu oraz oznakowania suplementów diety nakazał producentom suplementów diety informowanie klientów, że suplementy diety nie mogą być stosowane jako substytut zróżnicowanej diety, podczas gdy reklama sugeruje dość jednoznacznie, że jak najbardziej. Ale co ja tam wiem…

Par. 5

[…]

2. Suplementy diety wprowadzane do obrotu znakuje się umieszczając na opakowaniu następujące informacje:

[…]

5) stwierdzenie, że suplementy diety nie mogą być stosowane jako substytut (zamiennik) zróżnicowanej diety;

Zresztą przecież niepotrzebnie sieję ferment: to opakowanie ma zawierać informację, że suplementy diety nie mogą być przyjmowane w zastępstwie odpowiedniej diety – o reklamie nie ma słowa. Reklama może z powodzeniem obiecać, że dzięki jednej pigułce dziennie mogę kopcić niczym Huta Lenina za swoich najlepszych czasów i latami stołować się wyłącznie w McDonald’s, wpędzając w kompleksy autora Super Size Me, który na takiej diecie wymiękł już po miesiącu.  I naprawdę nie muszę pamiętać, jaki jest numer telefonu na pogotowie ratunkowe, bo przecież  po czym jak po czym, ale po Gold Omega 3 – pikawa ni chuja stanąć nie może.

Z naciskiem na „chuja” i „stanąć”.

A nie, przepraszam, pomyliły mi się suplementy – na „stanąć” są inne.

W każdym razie wątły bo wątły, ale cień wątpliwości dotyczący przeciwzawałowej skuteczności pigułki szczęścia pozostał. Aby go rozwiać, zwróciłem się do Pragnącego Zachować Anonimowość Rzecznika Prasowego firmy Olimp Labs.

komiks_gripex_gold_omega

Tyle jeśli chodzi o przydługą dygresję. Powróćmy do Gripexu, ponieważ na tez sezon Gripex przygotował nową kolekcję reklam.


W tym sezonie samolot jest passé

W sezonie grypowym jesień / zima 2013-2014 USP Zdrowie postawiło na nieco bardziej przyziemne sytuacje niż rok temu – zamiast złożonego grypą pilota mamy złożoną grypą niedoszłą narciarkę. No, może nie tak bardzo niedoszłą:

Jak widać, grypa narciarzom niestraszna – jeden łyk Gripex Hot Active i możemy szusować do woli. Być może słyszeliście gdzieś jakieś ostrzeżenia, że „grypy nie wolno przechodzić”, ale tego typu babcine zalecenia dopiero co przerabialiśmy przy okazji Gold Omega 3. Wiecie – to ciemnogród. Na to nie należy zwracać uwagi. Nawet jeśli podobne poglądy („pozostać w łóżku, bo tylko takie leczenie ma sens”) wygłaszają lekarze.

No chyba że…


Deja vu. Podwójne nawet.

Internet to miejsce, które niemal pęka w szwach od nagromadzonych w nim kompletnie bezużytecznych i niepraktycznych informacji.

Momencik – czy ja czegoś podobnego już przez przypadek dzisiaj nie pisałem?

Nieważne. Internet pełen jest informacji niepraktycznych i bezużytecznych, bo na co komu na przykład dokument „Polskie standardy profilaktyki i leczenia grypy”, autorstwa 4-osobowego zespołu, z którego 75% może pochwalić się profesurą, a pozostała 1/4 zaledwie tytułem doktora? Dokument, który zamieścił na swojej stronie Zakład Badania Wirusów Grypy, Krajowy Ośrodek ds. Grypy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny? Czyli instytucja trawiona słabością do zdecydowanie zbyt długich nazw, co chyba jest zresztą typowe dla instytucji publicznej? Państwowej? Oficjalnej?

Na co komu wydany pod auspicjami publicznej administracji dokument, który stwierdza jasno:

Ponadto w leczeniu przypadków nie powikłanej grypy zaleca się także odpoczynek z dużą ilością snu i maksymalnym ograniczeniem aktywności fizycznej

źródło: Polskie standardy profilaktyki i leczenia grypy, Państwowy Zakład Higieny

Rozumiem, że skoro w przypadkach niepowikłanej grypy zaleca się maksymalne ograniczenie aktywności fizycznej, to jazdę na nartach zaleca się w przypadku grypy powikłanej?

Czy zauważyliście może, że po raz drugi sięgam po oficjalne papiery po to, żeby poprzeć coś, co powinno być dla każdego oczywiste?

W każdym razie wygląda na to, że warto byłoby porozmawiać z Pragnącym Zachować Anonimowość Rzecznikiem firmy USP Zdrowie.

komiks_gripex_czy_ja

…a po chwili niezręcznego milczenia…

komiks_gripex_narty

Obrazek tytułowy pochodzi z flickr.com/photos/danielygo/