Lans bez trzymanki

Szufladkę z marketingowym folklorem obiecywałem sobie zamknąć. Czasem jednak pokusie trudno się oprzeć.

Jakiś czas temu obiecałem sobie, że szufladkę „folklor”, przeznaczoną do katalogowania twórczości graczy raczej pomniejszych, definitywnie zatrzasnę. Zdecydowanie więcej satysfakcji przynosi mi czepianie się efektów pracy wytrawnych profesjonalistów pracujących dla znanych marek, niż z nabijanie się z marketingowych wysiłków pana Zdzisia, drobnego przedsiębiorcy z Podkarpacia, który – wierząc w prawdziwość powiedzenia „reklama dźwignią handlu” – zaczyna eksperymentować z coraz łatwiej dostępnymi narzędziami współczesnego marketingu. Poza tym to mocno kłóci się z moim wewnętrznym poczuciem przyzwoitości – mając za sobą marketingową edukację i doświadczenie, miałbym pastwić się nad dokonaniami ludzi, którzy jedyną edukację marketingową odbierali oglądając bloki reklamowe w Polsacie? (Chociaż trzeba przyznać, że jest to edukacja na swój sposób niezwykle intensywna.)

Człowiek jest jednak istotą ułomną i czasami, mimo najszczerszych chęci, ulegnie pokusie.

Czytaj dalej