Dettol: historia pewnej literówki, czyli polska język zdradliwa język

Jak myślicie, co jest bardziej zabójcze: coś, co zabija wirusa grypy, czy też coś, co zabija wirus grypy? Hmm?

Ja wiem, czepiam się. W końcu to tylko kwestia czyjejś nieuwagi. Literówki. Albo problemów z gramatyką. Ale nie mogę nie odczuwać małostkowej, nikczemnej satysfakcji, kiedy brak jednej, niepozornej literki wywraca do góry nogami sens przekazu i powoduje, że producent mydła antybakteryjnego przyznaje się do tego, że jego produkt dostaje wciry od 99,9% bakterii i wirusa grypy na dokładkę:

dettol

Dettol. Mydło probakteryjne.

[Edit, 19.05.20013]. PS. Mała dyskusja na Facebooku sprowokowała mnie do sprawdzenia czegoś, co początkowo rzuciło mi się w oczy, potem uznałem, że jednak w oczy rzucać się nie powinno, a potem okazało się, że jednak powinno: brak przecinka przed „i” (który czasami jest konieczny) spowodował, że chłopaki z Dettolu zgotowały wirusowi grypy ewolucyjny awans, zaliczając go w poczet bakterii.

Ładnie?

Byłem wczoraj w salonie Diverse i usłyszałem tam reklamę konkursu dla klientów tej sieci. Reklama, nadawana w sklepowym „radiowęźle”, zachęcała, abym – cytuję – „pokazał swoje seksowne oblicze w jeansach”.

Trochę dziwne warunki uczestnictwa, ale… proszę:

diverse_tylko_foto

Moje seksowne oblicze w spodniach

I co – seksownie, nie?

Bombka biologiczna

Kiedy producent leków życzy swoim klientom zdrowia, można zastanawiać się, czy na pewno jest zupełnie szczery. W końcu to tak, jakby mechanik z głębi serca życzył komuś, żeby nigdy nie musiał do niego przyjeżdżać. Albo – to nawet bardziej adekwatny przykład w przypadku leków, o których jest dzisiejszy wpis – hydraulik życzył komuś, aby mu z rury nigdy nie ciekło.

Taaa, zapewne już się domyślacie. Dzisiaj zajrzymy na złowieszcze terytoria Ad rectum.

Czytaj dalej

Anatomia kredytu hipotecznego

Kolejny autoplagiat: jakiś miesiac temu ten wpis miał premierę na Facebooku, dzisiaj „pełnomwymiarowa” reedycja.

Tyle tytułem wstępu, a teraz do rzeczy. Kolega, który jest dla mnie autorytetem w zakresie znajomości anatomii oraz branży finansowej, powiedział mi, że widział na mieście plakaty pewnego banku, przedstawiające klienta u wylotu okrężnicy.

Czytaj dalej