Mafia rządzi

Jak do knajpy przychodzi paru łysych osiłków i roztacza przed właścicielem wizję pałających żądzą demolki hord barbarzyńców przetaczających się przez jego lokal jeśli nie skorzysta on z ich ochrony, to nazywa się to wymuszaniem haraczu.

Ale jak podobny manewr przeprowadza mój program antywirusowy, to nie wiedzieć czemu nazywa to przedłużeniem subskrypcji…

Maile pełne niespodzianek

Niedawno dostałem maila od mleka w proszku. Naprawdę.

Mleko nazywa się Bebilon i przypuszczam, że skoro jest na tyle cwane, aby wysłać maile, to zapewne zostało ono skolonizowane przez słynne inteligentne molekuły, znane na przykład z oleju silnikowego Castrol Magnatec.

Inteligencja Bebilonu, jakkolwiek imponująca jak na mleko w proszku, ma jednak swoje słabe punkty. Otóż mleko w proszku zwraca się do mnie per… „mamo”:

Od razu czuję przypływ macierzyńskich uczuć, a cycki wzbierają mi mlekiem.

Od razu czuję przypływ macierzyńskich uczuć, a cycki wzbierają mi mlekiem.

Niewykluczone jednak, że mleko w proszku nazywające mnie „mamą” to przejaw zjawiska znanego w psychologii jako imprinting (trudne, zamorskie słowo, tłumaczone na nasze chyba jako „wdrukowywanie”). Jako że taki ze mnie psycholog jak z koziej dupy trąbka, nie będę się silił na definicję tego zjawiska. Jednak aby ułatwić zrozumienie jak się ma imprinting do mleka w proszku powiem, że – nieco upraszczając – jednym z przejawów tego zjawiska jest fakt, niektóre gatunki ptaków uznają za matkę pierwszy poruszający się obiekt, jaki widzą po wykluciu. Jednego z najbardziej okrutnych sposobów wykorzystania imprintingu dostarczył nam niejaki Konrad Lorenz. Udało mu się przekonać świeżo wyklute gęsi, że ich matką są… buty Lorenza.

Wiosenne pobudzenie

Sądząc po umeblowaniu, poniżej widzimy sypialnię. Sypialnię w wykonaniu Linei, poznańskiego dewelopera.

Trzeba przyznać, że widok ten nadaje nowego, złowieszczo minimalistycznego znaczenia określeniu „standard deweloperski”.

Linea_w lesie

Stan surowy otwarty w wersji extreme

Na marginesie: zachodzę w głowę, czy takie podejście do tematu to przez przypadek nie jest plagiat?

PS. Dzisiejszą porcję reklamowych szyderstw elitarne i ekskluzywne (w ten sposób piszę „niewielkie” nie wpędzając się w depresję) grono fanów na fejsbuku otrzymało już wczoraj. Warto być fanem! (Nic prostszego, jak kliknąć guzik „Dołącz do fanów” w fejsbukowej ramce gdzieś po prawej stronie tego wpisu)