Sraka praptaka? A to Polska właśnie.

Dzisiejszy odcinek będzie dość odległy od marketingu. Będzie też nieco obrazoburczy. A ściślej krajobrazoburczy.

Nie będzie za to specjalnie aktualny, ale ze mną już taki kłopot, że gazet nie czytam, telewizji nie oglądam, a do tego zupełnie nieświatowy jestem i rzadko gdziekolwiek wyjeżdżam. No, ale niedawno wreszcie wyjechałem, zobaczyłem i… powiem tak: kiedyś na ścianie w stołówce studenckiej ktoś wysmarował napis: veni, vidi, vomiti. Dzisiaj byłby to napis bardzo na miejscu.

Na lekcjach biologii być może uczono Was, że największym żyjącym obecnie zwierzęciem jest płetwal błękitny. To nieprawda. Co prawda nie wiem jak się nazywa i jak wygląda zwierz większy od płetwala, ale wiem na pewno, że istnieje. I mam na to niezbite dowody.

Sraka praptaka

Byłem ostatnio w Karpaczu, i ów zwierz też tam był. Był tam jakiś czas przede mną i zwalił przeogromną kupę u bram Karkonoskiego Parku Narodowego.

Aby zmylić ewentualny pościg wścibskich badaczy i zatrzeć dowody swojego istnienia, zwierz wyrzeźbił w swoim klocku setki małych balkoników i zorganizował w nim hotel. Zapewne usiłował upodobnić go do okolicznych budynków. Na próżno…

Jak zresztą ów prehistoryczny zwierz mógł przypuszczać, że jego plan się powiedzie? Okoliczne domy, pensjonaty, chatki i hoteliki ze względu na gabaryty są ledwo widoczne zza rogu. Tymczasem zwalista góra wysrana przez zwierza jest zapewne – podobnie jak chiński Wielki Mur – widoczna z kosmosu.

No i żadna z okolicznych kamieniczek nie ma na dachu piramid.

golebiewski_karpacz

Na zdjęciu: perła karkonoskiej architektury. Niewidoczna - jakiś wrzód ją zasłonił.

Hotel Gołębiewski. W liczącym około 5 000 mieszkańców miasteczku powstał obiekt o większej powierzchni niż Pałac Kultury w dwumilionowej Warszawie. Porównanie do Pałacu Kultury jest, ze względu na walory estetyczne, bardzo na miejscu. Jest tylko jedna różnica: Pałac Kultury pieprzy widok na Dworzec Centralny. Gołębiewski pieprzy widok na Karkonosze.

A to Polska właśnie

Jeśli chcecie się trochę poirytować, to polecam jeszcze lekturę tekstu „Gigant z Karpacza do rozbiórki?” w Rzepie. Dowiecie się, jak pionierska i nieokiełznana przedsiębiorczość przebija się w Polsce przez mur źle pojętego umiłowania piękna surowej przyrody i urzędniczą niechęć. Poniżej wybrane fragmenty:

[…] Wojciech Kapałczyński, szef jeleniogórskiej delegatury dolnośląskigo konserwatora zabytków: – Zbudowano obiekt niezgodny z projektem, planem zagospodarowania i naruszający walory krajobrazowe.

Według pozwolenia na budowę z 2007 r. hotel miał mieć: 630 pokojów, 5 apartamentów, 100 tys. mkw. powierzchni, siedem kondygnacji, 28 metrów wysokości i dach z łupków. Tymczasem w wykańczanym budynku przybyło nie tylko pomieszczeń i powierzchni. Wysokość wzrosła do 42 metrów, a na dachu zamiast łupków leżą blacha i dachówki. Budynek „rósł” w obie strony. Od dołu dodano dwie kondygnacje.

[…] nadzór budowlany, prowadząc latem (2010 roku – przyp. Petrol) kontrolę po katastrofie na budowie, nie zauważył jednak, że obiekt ma dziewięć, a nie siedem kondygnacji.

Na koniec niech wypowie się sam Gołębiewski. Człowiek, nie hotel:

Za komuny wiedziałbym, gdzie pójść i jak to załatwić, ale w wolnym kraju mamy tryby odwoławcze i z tych korzystam.

No cóż… jeśli nadzór budowlany nie zauważa dwóch dodatkowych pięter,  to ktoś bardziej podejrzliwy ode mnie mógłby jednak pomyśleć, że nasz rzutki biznesmen wciąż może wiedzieć, gdzie chodzić…