Wino marki…

to nie jest wino z Żabki, chociaż wygląda na równie wodnisteWczoraj mieliśmy z żoną okazję do uroczystego świętowania, w związku z czym udałem się do mekki miłośników wykwintnych trunków (czyli do Żabki), aby nabyć wino czerwone wytrawne. Kosztowało mniej więcej tyle co dwa buzuny: jeszcze jeden grosz i cena byłaby dwucyfrowa. Dwucyfrowa nie licząc groszy. Grosza. Groszy.

Zamotałem się. Ale myślę, że się ceny domyślacie.

W każdym razie trunek był na tyle wykwintny, że producent nie podał na nim rocznika. Podał za to datę produkcji. Tegoroczną. Majową. Sezon na beaujolais nouveau zaczął się najwyraźniej wyjątkowo wcześnie w tym roku…

Chociaż z drugiej strony patrząc, fakt, że na etykiecie wina widnieje data produkcji, a nie data przydatności do spożycia, napawa pewną nadzieją. W każdym razie, po dwuosobowym obaleniu butelki nie zanotowaliśmy dzisiaj nawet najmniejszych oznak syndromu dnia poprzedniego.

Niestety wczoraj nie zanotowaliśmy także nawet najmniejszych oznak działania alkoholu.

PS. Słowo „beaujolais” skopiowałem z wikipedii. Sam nie byłbym w stanie go napisać, nawet jakby mi ktoś literka po literce dyktował.

Foto pochodzi z http://www.flickr.com/photos/marshall_haze_mhz15_tube_guitar_amplifier/