Nieoczekiwane owoce kryzysu: rewolucja w reklamie

Dzisiaj, zamiast drugiego i zapewne finałowego odcinka sagi o Millennium, reklama z trochę innej beczki. Chłopaki z marketingu Linei, wielkopolskiego dewelopera, postanowiły zadziwić swoje szefostwo innowacyjną strategią redukcji kosztów reklamy prasowej. W kryzysie jak znalazł. Każde szefostwo powinno życzyć sobie takich pracowników!

Chłopaki postanowiły bowiem, że reklamy prasowe będą wykupować do spółki z innymi reklamodawcami, z zupełnie innych branż. Oczywiście każdy ze spółkujących reklamodawców (no, no – bez świńskich skojarzeń, słowa „spółkować” używam na gruncie kodeksu handlowego!) ma prawo do zawarcia w przekazie charakterystycznych dla siebie motywów.

I tak, w pierwszej kolaboracyjnej reklamie Linei, swoje palce (i budżety) maczały najwyraźniej National Geographic i bliżej nie sprecyzowana religijna sekta propagująca zasady zdrowego żywienia. 

Profetyczna reklama Linei zmiksowana z okładką National Geographic

Profetyczna reklama Linei zmiksowana z okładką National Geographic

Udział sekty, nawet stawiającej przed sobą szczytne cele, może oczywiście budzić pewne wątpliwości. Jednak już starożytni Rzymianie mawiali, że pieniądze nie śmierdzą. Szczególnie w erze bankowości elektronicznej.

PS. Z kronikarskiego obowiązku należy nadmienić, że marketing Linei jest nie tylko innowacyjny, ale także odważny i szczery w kontakcie z klientem. Zamiast bowiem powielać w swoich reklamach wyidealizowany obraz klienta, uosobianego przez top-modelki i top-modeli, Linea ma jaja pokazać swojego klienta takim, jakim on rzeczywiście jest:

Klient jako zaniedbany, tłusty grzyb z wyłażącym spod koszulki bebzunem - rispekt za odwagę!

Klient jako zaniedbany, tłusty grzyb z wyłażącym spod koszulki bebzunem - rispekt za odwagę!

Tylko nielicznych do tej pory było na to stać.